Sługa Boży – Ks. Ignacy Posadzy SChr- Opiekun polskich emigrantów. Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej


Z Ojcem Ignacym spotkałam się pierwszy raz w końcu 1979 roku, w Morasku, małej wiosce pod Poznaniem, w Domu Sióstr Misjonarek. W niedzielne popołudnie wraz z innymi siostrami oczekiwałyśmy w kaplicy na Ojca Ignacego, który miał przyjechać z Puszczykowa, by wygłosić konferencję i spotkać się z siostrami.

Pierwsze wrażenie zostało mi w pamięci: wysoka postać w sutannie, leko przygarbiona (miał wtedy 81 lat), twarz z pogodnym, spokojnym uśmiechem. Przywitał nas słowami: Ukochane Dzieci Boże! wyrażając szczególną radość na widok 13 postulantek w pierwszych ławkach. Pamiętam, że uświadamiał nam, jak wielką sprawą jest powołanie do służby Bożej, jak zaszczytne jest pełnienie przyjętego posłannictwa. Zachęcał do postawy dziecięctwa Bożego i jako wzór stawiał św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Przedstawiając piękno misyjnego powołania, przygotowywał na trudy, cierpienia, ofiary. Na wychodźstwie dusze polskie giną, trzeba je ratować. Zródłem uświęcenia i ofiary jest Msza św., umiłowanie Serca Jezusowego, dziecięca cześć i miłość do Matki Najświętszej. To ma kształtować postawę PAO (tzn. positiv, activ, optimist). Sam też promieniował entuzjazmem i optymizmem, choć ponosił wiele trudu i ofiary nawiedzając ośrodki polonijne w południowej Ameryce, zakładając Towarzystwo Chrystusowe, przeżywając utrapienia wojenne.

Po nowicjacie jeszcze kilka razy spotkałam się z Ojcem, gdy jako kierowca przywoziłam go z Puszczykowa do Moraska. Nie przeszkadzało mu to, że samochód prowadzony niewprawną ręką neoprofeski przedzierał się ruchliwymi ulicami Poznania. Zagadywał, co słychać w Morasku i na placówkach, czekał na wiadomości dobre, pozytywne.

Wiadomość o pogarszającym się stanie zdrowia, a później o śmierci zastała mnie już w Szczecinie. Ze wszystkich stron zjechały się siostry Misjonarki na to szczególne spotkanie z Ojcem, ułożonym w trumnie, w kaplicy Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu. W mroźny, styczniowy dzień odprowadzaliśmy Ojca na cmentarz Miłostowo.

Cieszę się, że pozostał mi w pamięci jego uśmiech spokojny, ufny i radosny oraz jego słowa: positiv, activ i optimist. (s. Bronisława MChR)