Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Na początku chciałbym przeprosić wszystkich że z tak dużym opóźnieniem piszę moje świadectwo , najwidoczniej Pan Bóg tak chciał żebym najpierw dojrzał do napisania mego świadectwa.Na które odważyłem się napisać po ostatnich mitingach na których byliśmy razem z żoną od 10-12.10.2014 w Carlsbergu.
Ale teraz chciałbym już wrócić do mego świadectwa; Mam na imię Krzysztof, alkoholik, lat 50 ,żonaty ,2 dzieci , mieszkam w Bochum. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, alkohol ze strony ojca był zawsze na pierwszym miejscu , ze strony mamy rzadko tylko przy jakiś szczególnych okazjach. Tak alkohol wzrastał razem ze mną i był przy mnie aż do mojego uzdrowienia. Moja tzw ,,kariera alkoholowa,, zaczeła się od 14 roku życia. Już jako młody chłopak poczułem pociąg do alkoholu , polubiłem go , przy nim czułem się kimś wartościowym , dojrzałym.Zakochiwałem się w nim coraz bardziej. Potem była szkoła , zdobywanie zawodu , alkohol dalej towarzyszył mi jak ,,najlepszy przyjaciel”. Praca,Zabawy , popijawy tzw;beztroskie lekkie życie.
W roku 1990 nastąpił przełom mojego życia ,,wyjechałem do Niemiec,,.Nowe sytuacje , nowa praca,nowi koledzy. Tu poznałem moją żonę,której nie mowiłem o swoim problemie alkoholowym, uważałem że nie jestem alkoholikiem ja ,,tylko,, pije ,że to nie jest ważny temat do poruszania go. Moja nieświadomośc w tym czasie, zaślepienie i egoizm był bardzo duży we mnie. W bardzo krótkim czasie mój „przyjaciel alkohol”, który był tymczasowo uśpiony we mnie, zaczął stopniowo się odzywać i dawać o sobie znaki. Zacząłem szukać dobrych kolegów „do kielicha”. Znalazłem ich bardzo szybko. I rozpoczął się koszmar życia.
Piłem w pracy , jeżdząc samochodem (nieraz zdarzyło mi się że jechałem na autobanie pasem awaryjnym po pijanemu),z chwilą wyjścia mojej żony do pracy na drugą zmianę , ja rozpoczynałem moje libacje w domu. Potem smutek, niezdrowy klimat, kłótnie w rodzinie w następne dni, obiecywanie i przysięgi zaprzestania picia, tylko pod pretekstem osiągnięcia swojego celu „alkohol”. O odrzuceniu alkoholu nie zawracałem sobie głowy , poprostu on mi odpowiadał. Bardzo raniłem i kaleczyłem moją żonę i moje dzieci. I tak to moje marne koło alkoholowe toczyło się . Ale co jakiś czas Pan Bóg dawał mi sygnały , że widziałem co robię, do tego stopnia że alkohol zaczął mi powoli przeszkadzać , ale byłem bezsilny do niego. Prosiłem Boga żeby mi pomógł w rzuceniu tego nałogu , lecz nic nie robiłem w tym kierunku , byłem za wygodny i leniwy żeby zrobić ten pierwszy krok. Bardzo często słyszałem jak moja żona wraz z dziećmi modliła się o moje uzdrowienie z tego nałogu. Ale moja bezsilność była silniejsza. Dalej alkohol górował nademną.
Po jakimś czasie żona oznajmiła mi że są rekolekcje oazowe od piątku do niedzieli w Carlbergu( rok 2003 ) i czy miałbym chęć z Nią tam pojechać – zgodziłem się. Po przybyciu do Carlsberga ku mojemu zaskoczeniu był tam również uczestnik o imieniu Ryszard , przybył on z Belgii, a który miał w piątek na wieczór powiedzieć swoje świadectwo długoletniego alkoholizmu. Ale że ja, ze względu na pracę, musiałem tego samego dnia wracać ( w piątek ) do domu w Bochum (330 km od Carlsberga), poproszono Ryśka żeby powiedział swoje świadectwo w sobotę gdy ja przyjadę, bo mam ten problem i tak też się stało. Po moim przybyciu gdy Rysiek zaczał opowiadać swoje świadectwo i drogę swojego alkoholizmu , bardzo mnie to dotkneło , przyjąłem to bardzo głeboko, widziałem że to ta sama droga , że jego droga jest moja drogą , że idę w tym samym kierunku , że idę w pustkę ,że będę sam i będę cierpiał, że mogę wszystko stracic, dom, pracę, dorobek zycia, ale co najważniejsze że mogę stracić moją rodzinę , moją żonę , moje dzieci. Zobaczyłem i zdałem sobie sprawę jak bardzo skaleczyłem i poraniłen moją mamę która już żyła w seperacji z moim ojcem, że poraniłem moją żonę i dzieci, wszystkich w koło siebie. Po zakończonym świadectwie Ryśka zaczeło to bardzo we mnie pracować , coś pękło we mnie „w środku w duszy” otworzyły mi się oczy i wówczas zobaczyłem że mam wielki problem już nie z „moim przyjacielem alkoholem”, ale z największym wrogiem – alkoholem, który chce mnie zniszczyć.Zniszczyć mnie i moją rodzinę. Później po skończonym spotkaniu zostało ogłoszone , że kto chce samowolnie to może podpisać „Krucjatę Wyzwolenia Człowieka”, to był mój pierwszy krok w kierunku Pana Boga, który stał cały czas przy mnie, wyciągał pomocną swą dłoń w moim kierunku i czekał cierpliwie , pełen miłości do mnie, na mój krok w jego kierunku. Wówczas ja w tym entuzjaźmie uniesienia, świadectwa Ryśka i odczuć wewnetrznych postanowiłem podpisać Krucjatę na całe życie – ale !.Za to co nastapiło dalej chciałby z całego serca podziękować Panu Bogu że za sprawa Basi , która podeszła do mnie znając moją sytuacje alkoholowa , tak mi powiedziała;
Krzysztof jakbyś miał przerwać krucjatę to podpisz lepiej tylko na rok czasu, „nie przeskakuj góry jeżeli nie umiesz jej przeskoczyć” po chwili zastanowienia tak też uczyniłem .
Z chwilą podpisania tego małego kawałka papieru ,który przyjąłem bardzo głeboko do serca , i uznałem go za moją osobistą umówę z Panem Bogiem – zaufałem Bogu . Pan Bóg odebrał mi całe zniewolenie alkoholowe , nie czułem ani głodu czy bólu po alkoholowego.”Tak„, Pan Bóg podarował mi łaskę trzeźwości , życie nabrało nowego światła , układy w rodzinie poprawiały się , wracało powoli zaufanie i szczerość a przede wszystkim wracała miłość która została zniszczona przez alkohol. Nadszedł również czas na naprawę i zadośćuczynienie wszystkim których skrzywdziłem i poraniłem. Naturalnie miałem rownież ciężkie chwile np:w pracy – ci wszyscy koledzy z którymi piłem a byłem super kolega bo z nimi piłem , odwrócili się ode mnie, ponieważ już nie piłem. Przez pół roku byłem sam jak na pustyni , nie za bardzo tolerowany , odrzucony , wówczas zrozumiałem że byłem tylko towarzyszem do picia. Nie byłem zły na nich, ale pamietałem cały czas to co zostało wyryte głęboko i zakorzeniło się w moim sercu – ten mały kawałek papieru, ta moja umowa z Panem Bogiem , mój krok i zaufanie Mu . Zawsze sobie powtarzałem w myślach , Panie Boże jeżeli ja zerwę mą umowę z Tobą , to jak ja Ci spojrzę w oczy , a będę musiał stanąć kiedyś przed Tobą . Po roku czasu od podpisania Krucjaty nadszedła na mnie następna bardzo ciężka próba , w dzień po skończeniu mojej rocznej umowy z Panem Bogiem , czułem tak jakby ktoś stał za mną tuż za moimi plecami( to nie mogło być nic innego jak tylko szatan) i cały czas ,,przez 24 godziny na dobę,, czy to w dzień czy w nocy, w pracy czy w domu , nawet we śnie , cały czas szeptał;
Twoja umowa się skończyła teraz możesz wypić,jesteś wolnym człowiekiem,to jest dla ludzi , możesz żyć itd….. Trwało to 3 dni ,byłem wykończony fizycznie i psychicznie , powiedziałem to mojej żonie ,szukaliśmy nastepnej Krucjaty nie umieliśmy znaleźć, pytałem się koleżanki która miała gdzieś w domu jeszcze jedną deklarację,nie umiała znaleźć a wiedziałem i wyczuwałem że chodzi o ten mały kawałek papieru. Nadchodził 4 dzień ,już nie umiałem ,brakowało mi już sił , byłem zmęczony .Już przez myśli mi przechodziło , że chyba wrócę do starego życia bo nie dam rady.W tym zmęczeniu wołałem do Pana Boga ,,Boże pomóż mi,, wtenczas poczułem potrzebę do zaglądnięcia do Pisma Świętego i co się okazało , przed laty ( wtedy jeszcze piłem )byliśmy z żoną w Licheniu i wzieliśmy stamtąd ze sobą do domu ,małą karteczkę dotyczącą krucjaty .wcisnąłem ją między okładkę a opakowanie Pisma Św. i tam sobie leżała w zapomnieniu .Z chwilą gdy ją zobaczyłem moje serce zapałało taką radością , że bez żadnego zastanowienia podpisałem ją tak szybko jak jeszcze nic nigdy tak szybko nie podpisywałem.Z momentem podpisania mojej nowej umowy z Panem Bogiem , zło które mnie męczyło znikneło.
Na dzień dzisiejszy żyję w trzeźwości 11 lat . Chwała Panu za to .Na zakończenie mojego świadectwa chciałbym życzyć wszystkim osobom uzałeżnionym od alkoholu i nie tylko , sił i wyrtwałości , ale przede wszystkim pokładajmy ufność w Panu Bogu .On jest jedynym Uzdrowicielem i Wybawcą.Szcześć Boże .
Krzysztof, alkoholik z Bochum 17.10.2014