Sobota V Tygodnia Wielkiego Postu – 4.04.2020
Czytanie Ez 37, 21-28 Ewangelia J 11, 45-57
Jezus nas gromadzi
Dziś liturgia powraca do tego, na czym skończyła się Ewangelia w niedzielę. Wielu Żydów, którzy byli świadkami wskrzeszenia Łazarza, uwierzyło w Jezusa. Ale byli i tacy, którzy poszli do faryzeuszów i donieśli im. Widzimy, że donosicielstwo wcale nie umarło, po dzisiejszy dzień nie ma zamiaru umrzeć. Najwyższa Rada dyskutowała i rozważała, co z tym Jezusem z Nazaretu zrobić, a Kajfasz (w owym roku najwyższy kapłan) wypowiedział się, że lepiej, „gdy jeden człowiek umrze za lud, niż małby zginąć cały naród” – nie powiedział to tylko tak od siebie, ale wypowiedział proroctwo – zaznaczył Ewangelista. Jezus miał zapłacić śmiercią nie tylko za naród, ale przez nią zgromadzić w jedno rozproszone dzieci Boże. Napięcie wzrasta i Jezus usuwa się ze swoimi uczniami z Miasta Świętego w pobliże pustyni do miasteczka Efraim. Zbliżało się święto Paschy i spodziewano się, że Jezus znów będzie pielgrzymował do świątyni. A tam arcykapłani i faryzeusze oraz ich poplecznicy czyhali na Niego, aby Go pojmać i uwięzić, a potem skazać i uśmiercić.
Znowu Ezechiel ma głos w liturgii. Mówi on o czasach podziału narodu izraelskiego. Jednocześnie zapowiada on, że Bóg zbierze Izraelitów ze wszystkich stron i poprowadzi ich do kraju na górach Izraela z jednym królem i już nie będzie podziału na dwa królestwa. Bóg obiecuje też, że oczyści swój naród od wszelkich wiarołomstw i będzie on Jego ludem, a On będzie mu Bogiem. Dalej Bóg rozpościera przed nimi perspektywę szczęśliwego narodu z królem Dawidem – jedynym Pasterzem – w kraju obietnic przez długie pokolenia. Jest mowa o przymierzu pokoju, które będzie wiekuiste i o mieszkaniu Boga, czyli o przybytku pośrodku tego narodu, aby Jego lud się uświęcał.
Tym nowym ludem wybranym Boga jest Kościół, zebrany spośród wszystkich narodów świata. A zebrał go sam Jezus Chrystus przez swoją mękę, śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie – to za kilka dni będziemy znów w tym roku świętowć, chociaż inaczej tym razem. Dobry Pasterz – jak sam o sobie mówił – oddał życie za swoje owce, mówiąc językiem biblijnym. Jego śmierć – to paradoks, ze śmiercią kończy się przecież wszystko – jest jednak początkiem wielkiego dzieła. Gromadzi On po dzisiejszy dzień rozproszone dzieci Boże – tak zechciał i nie zaprzestał tego. Posługuje się przy tym kapłanami, biskupami i innymi pomocnikami. A zapytam, czy pamiętamy w Wielkim Poście o modlitwie o powołania, do której się niedwno deklarowalimy?
ks. Teodor